Ja o Rycerzach Graala
Będzie długo i zawile, bo chcę to sobie ułożyć po kolei, jak
było.
Długo chodził za mną pomysł
popełnienia takiej historii. Co prawda w początkowych fazach jego kreowania
nawet przez myśl mi nie przeszło, że specjalnie na tę okazję przygotuję sobie bloga
i tam się zagnieżdżę, ale jak widać kobieta zmienną jest.
Pomysł chodził. Chodził, tyle że
nie wiedziałam, jak się do niego zabrać, żeby ugryźć. Wyznaję bez wstydu i
skrępowania, że Rycerze w takiej formie, w jakiej zostaną tu zaprezentowani,
wykluli się dopiero po dłuższym czasie i po licznych (trudnych i bolesnych)
metamorfozach.
Do tego, co okazało się odsłoną finalną, dochodziłam bardzo naokoło
i bardzo różnymi metodami. I tak, prosta opowieść w klimatach średniowiecznych
próbowała zostać fantasy, semi-fantasy, rzeczywistością wykreowaną całkowicie
przeze mnie i wieloma innymi. Nawet kiedy już dojrzałam do umiejscowienia jej we
właściwej konwencji, dalej coś mi zgrzytało. Był mglisty zarys całości, ale nic
poza tym, aż się chciało pytać: „Leo, why?”
Udało się, kiedy w końcu dopadł
mnie pomysł: a może by tak pogańskie Prusy kontra groźny Zakon Krzyżacki? I zupełnie
znienacka załapałam, że „To jest to!”
No więc jest. Jest i sprawia mi
dużo frajdy. Cieszy mnie zarówno wyszukiwanie potrzebnych informacji,
dopowiadanie sobie nowych szczegółów fabuły, jak i samo pisanie. Bo kreuję
bohaterów dla własnej radości i opowiadam o nich dla własnej uciechy.
Tak też będzie tworzony ten blog.
Głównie dla mojej własnej - i, jak ufam, czytelnika - rozrywki.
Tsue.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz